wtorek, 12 maja 2015

Prolog



Emma stanęła przy barierce i spojrzała w dół na księżyc i gwiazdy odbijające się w gładkiej tafli wody. Nagły warkot przerwał ciszę i wywołał uśmiech na ustach dziewczyny. Odwróciła się i dostrzegła motor wyjeżdżający zza zakrętu.
– Hej – chłopak z gracją zsiadł z maszyny i pocałował Emmę.
– Spóźniłeś się – szepnęła ona, między pocałunkami.
– Stop, stop, stop! – Diana wyrwała mi zeszyt.
– No co? – Popatrzyłam z wyrzutem na przyjaciółkę.
– Nie bierz tego do siebie, serio, ale... Taki banalny ten fragment – Diana chrupała paprykowego chipsa, bombę kaloryczną dla jej pseudo diety.
– Banalny? Banalny? – No dobra, nie umiem pisać romansideł, okej? Ale żeby od razu banalny? W każdej książce tak właśnie to wygląda i nikt się nie czepia.
– Nic się nie dzieje, plastikowy scenariusz filmowy – Diana przyjęła minę znawcy choć doświadczenia w tej kwestii nie miała za grosz. – Może by tak... Zabić Emmę?
– Co proszę? – porwałam z paczki chipsa i rzuciłam w tą okropną morderczynię fikcyjnych bohaterów.
– No dobra... To może chociaż ją porwą? No weź, to nie taki głupi pomysł.
Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po chipsa, ale moja ręka natrafiła jedynie na puste dno paczki.
– Wszystko zjadłaś? – posłałam jej kolejne mordercze spojrzenie.
– No co? Ta dieta... Och, ona mnie wykończy – Diana westchnęła teatralnie.
"Back In Black" AC/CD uniemożliwiło mi odpowiedz. Rzuciłam się do telefonu, leżącego obok mnie na łóżku i spojrzałam na wyświetlacz. Agnes: nie odbierać. Po mimo ostrzeżenia kliknęłam zieloną słuchawkę i zerknęłam znacząco na Dianę. "Macocha?" spytała niemo, a ja potaknęłam.
– Alyssa, gdzie jesteś? – Rozległ się skrzeczący głos.
– U Diany – odpowiedziałam bezbarwnym tonem. – Będę na kolacji. Jak zawsze.
– Przykro mi, ale musisz dziś wrócić wcześniej – w głosie Agnes słychać było autentyczny smutek. No tak, biedulka, musiała dziś spędzić godzinę więcej z tą okropną pasierbicą.
– A to niby czemu? – czerwone światełko zapaliło się w mojej głowie i przeskoczyłam na tryb: obrona.
– Alyssa, nie wiem o co chodzi. Wracaj, okej? Harold kazał mi dzwonić, to dzwonie.
– Jasne. Będę za dwadzieścia minut – rozłączyłam się i spojrzałam na Dianę. – Musze lecieć. Poprawię ten fragment w domu.
Spakowałam zeszyt i ołówki do torebki, po czym zarzuciłam ją na ramię i wstałam.
– Już boję się o naszą karierę pisarek – zaśmiała się Diana.
– Zamknij się – rzuciłam z uśmiechem i wyszłam.

-------
Jest prolog :D. Krótki, ale kolejne rozdziały będą zdecydowanie dłuższe. Wyszedł beznadziejnie, nie zniechęcajcie się nim xD. Kolejny rozdział jest w całości gotowy, muszę go tylko poprawić. Piszcie co sądzicie - to naprawdę motywuje 

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe *-*. Krótki, ale mam nadzieję, że kolejne będą dłuższe ;). Zostanę tu na dłużej <3.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :D. Kolejne będą zdecydowanie dłuższe.

      Usuń
  2. Bardzo mnie zaciekawił i czekam na więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście, prolog jest krótki, ale mnie to nie przeszkadza. Choć mógłby być trochę dłuższy, żeby bardziej zaciekawić czytelnika. No, i mega plus za Dianę-morderczynię-bohaterów :D (przypomina mi mnie samą). Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, tak, Diana to istne zło :'). Dziękuję ślicznie <3.

      Usuń
  4. Morderczyni bohaterów :) Już ją uwielbiam * taka ja* Po czym rozpoznać moje opowiadanie? Wszyscy giną. No może oprócz jednej osoby...
    Prolog świetny, chodź krótki :)
    Na pewno tu wrócę.
    Diane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden przyjaciel glownego bohatera musi zginąć albo zdradzić - święta zasada :'). I oczywiście ślicznie dziękuję <3

      Usuń